Sezon 2018/19 chcieliśmy rozpocząć już wypadem sylwestrowym, jednak w listopadowo-grudniowym natłoku spraw nie udało nam się porządnie przysiąść do znalezienia odpowiedniego wyjazdu. Chcieliśmy więc poczekać do marca na wiosenne szusowanie, ale nie wytrzymaliśmy. Już na początku stycznia zatęskniliśmy za nartami tak mocno, że w tydzień udało nam się wybrać miejsce i zarezerwować apartament. Można? Można. Narciarskie wyposzczenie przełożyło się na szybkość procesu decyzyjnego. Wybór padł na Austrię i na od dawna polecany nam rejon gór Silvretta i doliny Paznaun, skupiający miejscowości Ischgl, Kappl, See i Galtür. Ten imponujący masyw górskich dwutysięczników położony jest w Alpach Retyckich, na granicy austriacko-szwajcarskiej i na 100% sprosta wymaganiom najbardziej ambitnych narciarzy i snowboardzistów.
1. Miasteczka w dolinie Paznaun
Austriacką dolinę Paznaun dzieli od Poznania ok. 9,5-10 godzin jazdy. Już tradycyjnie obraliśmy trasę przez Monachium i Garmisch-Partenkirchen, więc z drobnymi korkami i postojami dotarliśmy na miejsce po 11 godzinach. Z miejscowości położonych w ski rejonie Silvretta najsłynniejsze jest oczywiście Ischgl – bardzo ładne, acz snobistyczne tyrolskie miasteczko, pełne butików, pięciogwiazdkowych hoteli i eleganckich tyrolskich restauracji. To tutaj apres ski możemy zaznać na najwyższym poziomie. Już od wczesnego popołudnia bary są pełne turystów, którzy zakończyli zjazdy i popijają drinki przy deskach lokalnych serów i szynek. Nocą miejscowość też tętni życiem proponując gościom szeroki wachlarz barów i dyskotek, w tym tę pod znaną marką Pacha. Co roku na zakończenie sezonu, odbywa się tu słynny koncert na stoku. Przez ponad dwadzieścia lat tradycji tych koncertów na "Top of the Mountain Ischgl Closing Concerts” gościli już Elton John, Alicia Keys, Robbie Williams, Kylie Minogue i wielu innych. Tym razem 30 kwietnia wystąpi Lenny Kravitz. Koncert dostępny jest w ramach karnetu, więc warto pomyśleć o tym regionie planując majówkowy wyjazd na zakończenie sezonu, takie wydarzenie na wysokości 2320 m n.p.m. w otoczeniu alpejskich szczytów musi robić niesamowite wrażenie. Za całym tym blichtrem i rozmachem Ischgl stoją dosyć kosmiczne ceny noclegów (baza to ponad 10 000 miejsc, a za 7 noclegów bez śniadań cena za osobę to średnio od kilku do kilkunastu tysięcy złotych).
Cały rejon ski areny Silvretta połączony jest sprawną siatką skibusów, zatem my zdecydowaliśmy się na rezerwację apartamentu w Kappl. Miejscowość ta jest już znacznie mniejsza i spokojniejsza niż Ischgl. Oprócz typowego, austriackiego, strzelistego kościółka, supermarketu Spar, sklepu i wypożyczalni Intersportu oraz kilku piekarni i restauracji wiele tutaj atrakcji nie znajdziemy:) Mieszkańcy są jednak bardzo przyjaźni, ze wszystkimi się witają sprawiając, że czujesz się jak u siebie. Jak przystało na austriacki styl życia, każdy dom wyglądał jak świeżo odmalowany, wyczyszczony i przygotowany na zimowy sezon. Aż miło było spacerować z przystanku skibusa w takich okolicznościach przyrody (na szczęście sprzęt nosili Panowie:) ). Kappl posiada szeroką bazę noclegową super apartamentów i hoteli w rozsądnych cenach, co w połączeniu z dobrymi dojazdami na stoki sprawia, że mogę śmiało rekomendować to miasteczko jako narciarską bazę wypadową na ski Silvretta.
2. Silvretta ski arena – trasy Ischgl & Kappl
Ceny karnetów należą do najwyższych z jakimi się spotkaliśmy, ale jak się później okazało Austriacy inwestują sporo w najnowocześniejszą infrastrukturę i rozwiązania sprawiające, że region ten jest najlepszym, w którym byliśmy pod względem liczby i jakości wyciągów. Z ręką na sercu praktycznie każdy wyciąg w Ischgl wyglądał jakby stał tam od najwyżej roku. Większość posiada kopuły, znaczna część podgrzewane fotele (co przy temperaturach dochodzących do niemal -20 było błogosławieństwem). Dużym plusem jest mała liczba gondoli. Wsiadasz na krzesło, zsiadasz i jedziesz (a pamiętamy, jak w Val Gardenie non-stop trzeba było się wypinać i wsiadać na kilkanaście minut do wagoników...). Cena sześciodniowego karnetu Silvretta Ski: 298,50 EUR. Pełen cennik dostępny jest w kalkulatorze na oficjalnej stronie kurortu .
Podczas naszych sześciu dni zjazdowych 4 spędziliśmy w Ischgl, 1 w Kappl i 1 pół na pół w obu miejscowościach. Ski mapy nie zachęcały do odwiedzenia pozostałych dwóch, tj. See i Galtur, zatem zostaliśmy przy naszych pewniakach. Oba miejsca są warte odwiedzenia.
ISCHGL
Ischgl, razem ze szwajcarskim Samnaun, oferuje ponad 45 bardzo nowoczesnych wyciągów i 239 km tras, co przy dostępnej w ośrodku powierzchni zjazdowej daje bardzo gęstą sieć połączeń, w której na początku aż trudno się połapać. Wyciąg na wyciągu, jednak logiczne nazewnictwo i sprytny podział na regiony A, B, C itd. już po pierwszym dniu umożliwia dobre poruszanie się po kurorcie.
Plusem Ischgl, oprócz infrastruktury i wysokogórskich widoków są dobrze przygotowane, ale wymagające trasy. Nie polecam tego ośrodka początkującym – tutaj czasami niebieskie trasy mogłyby być włoskimi czarnymi..:). Czarne trasy w sumie zajmują niemal 50 km, a największe ich skupisko znajdziemy przy najwyższym punkcie Ischgl, szczycie Palinkopf (2864 m n.p.m.). Stamtąd aż miło rozpędzić się na ściankach "21" i "20" wprost pod nasłonecznione wyciągi D1 lub D2. Ciekawą narciarską wyprawą jest też czerwona trasa numer 80, która przeniesie nas do szwajcarskiej części Silvretty (uwaga na ceny przesyłu danych komórkowych, lepiej tutaj wyłączyć transfer). Po dojechaniu do Samnaun czeka na nas kilkadziesiąt sklepów 'duty free', w których dla chętnych w dobrych cenach kupicie kosmetyki czy alkohole. Centralnym punktem Ischgl jest okolica Idalp (2320 m n.p.m.) – to stąd rusza wiele wyciągów, jest sporo knajp oraz snowpark, jest tu bardzo tłoczno, wiele tras się przecina, naprawdę trzeba uważać żeby w kogoś nie wjechać (szczególnie w szczycie sezonu).
KAPPL
Ceny karnetów należą do najwyższych z jakimi się spotkaliśmy, ale jak się później okazało Austriacy inwestują sporo w najnowocześniejszą infrastrukturę i rozwiązania sprawiające, że region ten jest najlepszym, w którym byliśmy pod względem liczby i jakości wyciągów. Z ręką na sercu praktycznie każdy wyciąg w Ischgl wyglądał jakby stał tam od najwyżej roku. Większość posiada kopuły, znaczna część podgrzewane fotele (co przy temperaturach dochodzących do niemal -20 było błogosławieństwem). Dużym plusem jest mała liczba gondoli. Wsiadasz na krzesło, zsiadasz i jedziesz (a pamiętamy, jak w Val Gardenie non-stop trzeba było się wypinać i wsiadać na kilkanaście minut do wagoników...). Cena sześciodniowego karnetu Silvretta Ski: 298,50 EUR. Pełen cennik dostępny jest w kalkulatorze na oficjalnej stronie kurortu .
Podczas naszych sześciu dni zjazdowych 4 spędziliśmy w Ischgl, 1 w Kappl i 1 pół na pół w obu miejscowościach. Ski mapy nie zachęcały do odwiedzenia pozostałych dwóch, tj. See i Galtur, zatem zostaliśmy przy naszych pewniakach. Oba miejsca są warte odwiedzenia.
ISCHGL
Ischgl, razem ze szwajcarskim Samnaun, oferuje ponad 45 bardzo nowoczesnych wyciągów i 239 km tras, co przy dostępnej w ośrodku powierzchni zjazdowej daje bardzo gęstą sieć połączeń, w której na początku aż trudno się połapać. Wyciąg na wyciągu, jednak logiczne nazewnictwo i sprytny podział na regiony A, B, C itd. już po pierwszym dniu umożliwia dobre poruszanie się po kurorcie.
Plusem Ischgl, oprócz infrastruktury i wysokogórskich widoków są dobrze przygotowane, ale wymagające trasy. Nie polecam tego ośrodka początkującym – tutaj czasami niebieskie trasy mogłyby być włoskimi czarnymi..:). Czarne trasy w sumie zajmują niemal 50 km, a największe ich skupisko znajdziemy przy najwyższym punkcie Ischgl, szczycie Palinkopf (2864 m n.p.m.). Stamtąd aż miło rozpędzić się na ściankach "21" i "20" wprost pod nasłonecznione wyciągi D1 lub D2. Ciekawą narciarską wyprawą jest też czerwona trasa numer 80, która przeniesie nas do szwajcarskiej części Silvretty (uwaga na ceny przesyłu danych komórkowych, lepiej tutaj wyłączyć transfer). Po dojechaniu do Samnaun czeka na nas kilkadziesiąt sklepów 'duty free', w których dla chętnych w dobrych cenach kupicie kosmetyki czy alkohole. Centralnym punktem Ischgl jest okolica Idalp (2320 m n.p.m.) – to stąd rusza wiele wyciągów, jest sporo knajp oraz snowpark, jest tu bardzo tłoczno, wiele tras się przecina, naprawdę trzeba uważać żeby w kogoś nie wjechać (szczególnie w szczycie sezonu).
KAPPL
Kappl jest o wiele mniejszym kurortem niż Ischgl, oferuje 44 km tras, jednak spędzone tam półtora dnia z pewnością zaliczamy do udanych. W słoneczny dzień, po szybkim dojechaniu ski busem pod gondolę, tuż po 9 rano byliśmy na stoku (dojazd do Ischgl zajmował 20 minut dłużej). Świeży ratrak i wspaniale nasłonecznione zbocze góry sprawiło, że kilka razy pod rząd powtórzyliśmy zjazd z czerwonej "7" i czarnej "8" z najwyższego punktu Kappl (Alblittkopfe, 2 720 m n.p.m.). Idealnie sprofilowana i szeroka czerwona trasa, którą polecamy to "autostrada" numer 9 ze szczytu, później przechodząca w numer "4" i prowadząca w dół pod startową gondolę. Polecam zrobienie tras na raz, nawet najdzielniejszych zabolą nogi:) Kappl na dzień-dwa jest super, później może już się zacząć nudzić bardziej wymagającym wrażeń narciarzom i snowboardzistom.
Podsumowując – jest wiele ośrodków, które musimy odwiedzić, ale Ischgl jest jednym z tych do których mimo chęci odkrywania nowych chciałabym wrócić. Idealnie sprawdził się na mroźną, słoneczną pogodę oferując ciepłe i chroniące przed mrozem wyciągi, na których naprawdę można było się zregenerować. Kurort oferuje solidny pakiet szybkich i wymagających tras – po sześciu dniach można z czystym sumieniem powiedzieć, że "najeździliśmy się". Na trochę nam starczy, chociaż zakończenie sezonu koncertem Kravitza kusi...:)
W kolejnym wpisie knajpy i regionalne tyrolskie specjały, które mieliśmy przyjemność spróbować podczas naszych tradycyjnych przerw w samo południe:)
Podsumowując – jest wiele ośrodków, które musimy odwiedzić, ale Ischgl jest jednym z tych do których mimo chęci odkrywania nowych chciałabym wrócić. Idealnie sprawdził się na mroźną, słoneczną pogodę oferując ciepłe i chroniące przed mrozem wyciągi, na których naprawdę można było się zregenerować. Kurort oferuje solidny pakiet szybkich i wymagających tras – po sześciu dniach można z czystym sumieniem powiedzieć, że "najeździliśmy się". Na trochę nam starczy, chociaż zakończenie sezonu koncertem Kravitza kusi...:)
W kolejnym wpisie knajpy i regionalne tyrolskie specjały, które mieliśmy przyjemność spróbować podczas naszych tradycyjnych przerw w samo południe:)
_____________________________________________________________________________
Na zakończenie...
...jeśli spodobał Ci się ten wpis, możesz pomóc SkiHoliday rosnąć poprzez udostępnienie go znajomym na FB, LIn, czy G+ :-)
W Alpach byłem tylko włoskich, do Austrii może pod koniec przyszłego roku. Myślałem o wypadzie w Beskidy, na początek sezonu, bo kupiłem niedawno nowe narty na https://www.snowshop.pl/ i na początek wolałbym coś mniej wymagającego do testowania sprzętu
OdpowiedzUsuń