W tym sezonie długo szukaliśmy idealnego miejsca na zimowe narty. Na początku celowaliśmy tradycyjnie w okres sylwestrowy, ale zarówno ceny, jak i warunki pogodowe (tym razem duże opady śniegu, zagrożenie lawinowe i pozamykane wyciągi) nie spełniły naszych wyśrubowanych oczekiwań. Wyjazd przełożyliśmy zatem na wczesny marzec. Południowy Tyrol był stosunkowo oczywistym wyborem biorąc pod uwagę nasz ostatni bardzo udany pobyt w Kronplatz. Jakość tras i przygotowania stoków, świetna pogoda, obłędne dolomickie widoki, pyszne jedzenie i doskonałe wina – to wszystko sprawiło, że zawęziliśmy nasze poszukiwania do tego regionu Włoch. Po krótkim researchu, powróciłam do oferty, którą jakiś czas temu otrzymałam od jednego z czytelników:) Pan Leszek, który organizuje co roku wypady do Val Gardeny (oferta wyjazdów tutaj), i tym razem nie zawiódł i zaproponował pobyt w samym sercu ośrodka, w rezydencji na stoku, w miejscowości Selva di Val Gardena. Zapraszam do pierwszej części recenzji tego kurortu:)
1. Val Gardena - Groden, przed pierwszymi zjazdami
Kurort Val Gardena, położony jest w dobrze znanej wszystkim narciarzom podróżującym w Dolomity prowincji Bolzano, w przyjemnej odległości ok. 10-11 godzin jazdy od Poznania. Na marginesie – na trasie radzimy uważać na radary, nas złapał niemiecki radar jeszcze przed Berlinem...:) Sam ośrodek jest przepięknie położony u podnóża majestatycznego masywu Sella, wokół którego Włosi wymyślili słynną karuzelę narciarską Sella Ronda. Co do liczby tras – Val Gardena jest jednym z kurortów podpiętych pod karnet Dolomiti Superski, dający możliwość zjazdów w 12 ośrodkach, o łącznej sumie 1200 km tras. Sama Val Gardena (Groden) to solidne 175 km tras i niemal 80 wyciągów. Zatem jeżeli ktoś woli rekreacyjne zjazdy to mogłoby się wydawać, że ze spokojem wystarczy zakupić karnet tylko na ten jeden ośrodek. Jednak szczerze rekomenduję wykupić skipass Superski (podczas zjazdów możemy zauważyć ostrzeżenia o zmianie kurortu i końcu ważności karnetu i wjeździe na teren np.: Val di Fassa). Bez Superski Dolomiti nie zrobimy też słynnej Sella Rondy (zaliczamy podczas tej wyprawy aż cztery ośrodki). A cenowa różnica jest naprawdę do zniesienia: 6-dniowy skipass na tereny Val Gardena i sąsiedzki Alpe di Siusi dostępny jest w cenie 273 EUR, natomiast 6 dni z Dolomiti Superski to 294 EUR (ceny dla sezonu wysokiego, który trwa do 17.03). Val Gardena proponuje kilka miejscowości, w których najczęściej kwaterują się wakacyjni przybysze. Najpopularniejsze z nich to Selva Gardena,. S. Cristina i Ortisei (St. Ulrich). My mieliśmy przyjemność mieszkać w renomowanej Selvie - słynącej z najlepszych warunków śniegowych w regionie, usytuowanej w malowniczo położonej dolinie (wys. 1563 m n.p.m.) z widokiem na mój ulubiony, majestatyczny masyw Sella.
2. Trasy narciarskie
Jeżeli chodzi o liczbę i profil tras, Val Gardena może pochwalić się samodzielnymi 175 kilometrami zjazdów i raczej w znakomitej większości są to zjazdy średnio-trudne lub trudne. W okolicach Selvy ciężko o przyjemny "naleśnik" do nauki, zatem ośrodek nie jest idealny dla początkujących narciarzy i snowboardzistów. Na stronie www kurortu możemy wyczytać o 475 km połączonych tras narciarskich, ale naprawdę ciężko mi wyśledzić co wchodzi w skład tej liczby...:) Zakładam, że chodzi o ewentualne połączenie Val Gardeny, tras zaliczanych przy okazji robienia Sella Rondy oraz sąsiedzkiego Alpe de Suissi (60 km tras)... Do tego ostatniego kurortu nie dotarliśmy niestety, zniechęceni wizją tułaczki przez miasteczko z pełnym osprzętem do jedynej gondoli prowadzącej na tamtejsze trasy. Szkoda, że Włosi nie zafundowali tutaj bardziej praktycznego połączenia (chyba, że go nie znaleźliśmy?). Generalnie mamy po wyjeździe mieszane odczucia odnośnie wygody i logistyki związanej z przemieszczaniem się wyciągami.. Ciągłe przechodzenie do gondol, często zaliczając przejście przez ulicę (tak, było i skrzyżowanie z samochodami;)), przez bary apres ski (kusiły, żeby w nich zostać;) ) oraz częste wspinaczki schodami, bywały uciążliwe. Na szczęście wszystko to rekompensowały obłędne widoki, które dzięki wspaniałej ekspozycji stoków – bardzo rozłożystych i panoramicznych – dawały ogromną satysfakcję i "radość z jazdy" (nawiązanie sloganu do BMW nieprzypadkowe, po raz kolejny to własnie ta marka luksusowych samochodów była mocno widoczna ze swoją komunikacją BMW xDrive Cup). Do moich ulubionych tras zaliczam trzy:
1) tzw. "Lampę" (czerwona trasa przy wyciągu nr 19 "Sochers") – czyli jedyny oświetlony stok Val Gardeny, idealny na szybki zjazd i szlifowanie narciarskich umiejętności (można śmiało kłaść się na krawędziach:) )
2) La Longia (czerwona, start ze szczytu Seceda) – podobno ma 10,5 km długości (wg Ski Tracks niecałe 8 km...) i zaliczamy ją do najdłuższych zjazdów w całych Dolomitach. Na pewno jest jednym z najatrakcyjniejszych: wiedzie od XXX aż do Ortisei przez płaskowyże, kaniony i iglaste doliny, można przez kilkanaście minut podziwiać krajobrazy, a pod koniec zjechać do jednej z knajp, uczcić przejazd tą wspaniałą trasą:)
3) Trasa z wyciągu numer 8 – szeroooka czerwona nartostrada. Chwilami aż zbyt popularna (=muldy), ale uwielbiam ją ze względu na widoki i usytuowanie na niej trzech super knajpek, w których jedliśmy lunche:)
Na osobny wpis zostawiam Sella Rondę, która budzi wiele kontrowersji, ma swoich zagorzałych fanów i przeciwników. Moim zdaniem zrobienie tej karuzeli jest naprawdę warte "poświęcenia" minimum pół zjazdowego dnia.
Podsumowując, trasy w Val Gardenie są naprawdę warte polecenia i pozwalające wykorzystać w pełni narciarski potencjał. Bardzo dużo (ok. 65%) solidnych, szerokich czerwonych zjazdów z zapierającymi dech widokami, sporo czarnych (jednak żadnej z perspektywami na rekord prędkości...), niewiele niebieskich (co może być też plusem, praktycznie nie spotykaliśmy na trasach w regionie Val Gardena dziecięcych szkółek narciarskich i początkujących adeptów, którzy czasami nieźle kombinują na stoku). Na minus logistyka wyciągowa i brak jasnego nazewnictwa tras (niestety, praktycznie nie są one oznakowane. Ponumerowane są wyciągi, to fakt, ale same trasy czasami ciężko osadzić w realiach, chcąc kierować się ski mapkami).
We Włoszech jeszcze nigdy nie byłam na snowboardzie, ale szybko się to może zmienić. W tym roku oszczędziłam, bo przez pandemię nie wybrałam się nigdzie na wakacje, więc mogę poszaleć zimą. Kupiłam niedawno na https://www.snowshop.pl/spodnie-snowboardowe nową odzież na snowboard i fajnie było by ją przetestować w mroźnych Alpach
OdpowiedzUsuń