…ELETRYCZNE RĘKAWICE!
TAK! Po latach marznięcia na stokach, po zamartwianiu się czy tym razem do końca zjazdu będę czuć dłonie, po tym jak nie raz nie wiedziałam czy nadal trzymam w rękach kijki, bo tak marzły mi kończyny górne…wreszcie powiedziałam dość! Tuż przed sylwestrowym wyjazdem do Południowego Tyrolu, pomimo optymistycznych prognoz zainwestowałam w solidne, podgrzewane akumulatorowe rękawice.
Decyzja była dosyć spontaniczna, podjęta na kilka dni przed wyjazdem i tuż przed Świętami Bożego Narodzenia, nie było więc czasu na szeroki research i zakup online. Postawiłam na sprawdzony asortyment w Ski Team – już nie raz przekonałam się, że pracują tam fachowcy, którzy potrafią odpowiednio doradzić w kwestii doboru sprzętu narciarskiego i pełnego portfolio akcesoriów zimowych. Po sprawdzeniu czy mają w ofercie rękawice, których szukam wsiedliśmy w samochód i po pół godzinie staliśmy przy ladzie. W ofercie były rękawice elektryczne tylko jednej marki – ale za to specjalizującej się w produkcji właśnie odzieży i akcesoriów narciarskich – Ziener.
![]() |
fot. ziener.com |
Ziener to solidna, niemiecka firma, prosto z północnej Bawarii, co widać po dosyć topornym designie;) Nie jednak o wygląd chodziło w przypadku tego zakupu. Na przymiarce rękawic chodziło mi przede wszystkim o kompleksowe grzanie całej dłoni. Nie tylko jej wnętrza, ale też, co najbardziej istotne, wszystkich palców. I tak się stało. Tuż po odpaleniu elektroniki moje dłonie i palce wypełniło przyjemne ciepło. A było tylko lepiej i goręcej w miarę podkręcania stopnia grzania:)
Ziener Hot Ski Alpine Gloves mają bowiem trzy stopnie grzania:
![]() |
fot. ziener.com |
1) najsłabszy – świecący na zielono – starczający na 6 godzin jazdy;
2) średniociepły – pomarańczowy – starczający na ok. 4 godziny;
3) bardzo ciepły – czerwony – około 2 godzin w naprawdę solidnym mrozie.
Nie zastanawiałam się długo i podjęłam decyzję, biorę. Wybór kolorystyczny między bielą a czernią był oczywisty (czarne! rękawic nie można prać, a przy moim użytkowaniu te białe byłyby do wyrzucenia po dwóch wyjazdach;)). Cena – dosyć zaporowa na pierwszy rzut oka – 999 zł. ALE porównując kilka poprzednich inwestycji w niesprawdzające się przy moim marznięciu rękawice, to postanowiłam przełknąć tę kwotę. I co? I było warto! Można powiedzieć, że wreszcie w pełni komfortowo jeździłam w grudniu na nartach. Codziennie włączałam moje Zienery na najniższy, zielony poziom grzania (zupełnie wystarczający, chociaż nie było wielkich mrozów). Starczały na pełny dzień zjazdowy od 9 do 16 z godzinną przerwą w knajpie – czyli ok. 6 godzin, jak obiecywał producent.
Pełna specyfikacja rękawic dostępna na stronie producenta TUTAJ.
Pełna specyfikacja rękawic dostępna na stronie producenta TUTAJ.
Na stoku widziałam jeszcze kilka osób z elektrykami – ciekawe czy tak samo zadowolonych z zakupu jak ja:) Z minusów? Wspomniana już warstwa estetyczna (chociaż chyba i tak mogło być gorzej) oraz brak sznureczków. Koniecznie trzeba je samemu doinstalować, nie wyobrażam sobie, żeby rękawice za takie pieniądze spadły nam z wyciągu…
Podsumowując – jeżeli macie problem z wiecznie zimnymi dłońmi, czujecie się niekomfortowo, zastanawiacie się czy warto zainwestować w podgrzewane rękawice czy jednak żyć bez nich i marznąć na stoku, "bo przecież wytrzymam", odpowiadam – WARTO! Uwierzcie, że nie było dla mnie nic piękniejszego w tym sezonie narciarskim, niż to że mogłam w pełni oddać się zjazdom, skupieniu na technice i podziwianiu dolomickich widoków, a nie myśleć o tym, że mi zimno w ręce…:)
Udanych zakupów!
Marta
_____________________________________________________________________________
Na zakończenie...
...jeśli spodobał Ci się ten wpis, możesz pomóc SkiHoliday rosnąć poprzez udostępnienie go znajomym na FB, czy G+ :-)