sobota, 9 kwietnia 2016

Sölden, czyli wiosenny raj w sercu Alp Ötztalskich cz.1

fot. solden.com
Teraz już wiemy to na pewno. Niedoszacowaliśmy potencjału Austrii. 

Wcześniej będąc tam tylko raz (w maju, na Pitztalu), byliśmy przekonani że lepiej, smaczniej, słoneczniej i perfekcyjniej jest we Francji. I we Włoszech też. A tu takie miłe, acz nieoczekiwanie olśnienie! Sölden oficjalnie trafia do pierwszej trójki naszych ulubionych kurortów... może nawet na pierwsze miejsce? Zobaczymy, na koniec naszych serii wpisów, czy sami przekonamy się do przyznania temu austriackiemu ośrodkowi tytułu króla SkiHoliday'owych kurortów narciarskich. Zapraszamy do naszego pamiętnika z podróży - dzień po dniu rozpiszemy nasze wrażenia z tego wiosennego wypadu! Dzisiaj dojazd i pierwsze wrażenia. Enjoy!

1. Dojazd

Ogromnym plusem Austrii jako narciarskiej destynacji jest czas potrzebny na dojazd. My wyjechaliśmy w poniedziałek wielkanocny o 23:45 (po krótkiej trzygodzinnej drzemce tuż przed wyjazdem), o 9:45 byliśmy na miejscu. W poprzednim wpisie pokazaliśmy naszą planowaną trasę, przebiegła ona zgodnie z planem i bez przeszkód, Google Maps'y nie zawiodły! Obyło się nawet bez korków pod Monachium...:) Cała droga, łącznie z trzema krótkimi postojami regeneracyjnymi (nocna jazda jednak męczy) zajęła nam bite 10 godzin. Wspominając nasze wojaże do Francji, które w "porywach" potrafiły zająć nawet dobę, była to bardzo miła odmiana.
Koszty transportu do Sölden w dwie strony? Poniżej tabela:


Pozycja
Koszt
1.
Bramki w Polsce (odcinki Poznań–Świecko + Świecko–Poznań)
36 PLN x2 = 72 PLN
2.
Austria – winieta 10-dniowa, samochód osobowy
8,80 €
3.
Paliwo Polska (w PLN)
200 PLN
4.
Paliwo Niemcy+Austria (w EUR)
185 €

Summa summarum pełne koszty dojazdu w dwie strony wyniosły ok. 1000 zł (kurs 1€ = 4,22 zł). 

P.S. Uwaga na radary! Podczas poprzedniej podróży tą trasą (w grudniu, wracając z Pellizzano w Val di Sole), zgarnęliśmy 30€ za przekroczenie prędkości o 11 km/h (w Niemczech). Mandat przyszedł pocztą, więc tamtejsza policja naprawdę wynajduje dane kierowcy i wysyła odpowiednie druki za granicę:)

2. Zakwaterowanie

Plan był prosty. Rano dojeżdżamy do Sölden, szybkie rozładowanie bagaży, przebieramy się i od razu na stok! Nawigacja na szczęście bezbłędnie doprowadziła nas na Panoramastrasse 24, gdzie zlokalizowany był nasz hotelik*** Apart Arno (www.apart-arno.at). Bardzo sympatyczny, typowy austriacki pensjonat bed&breakfast. Ocena 8,7 na booking.com całkowicie zasłużona. Pokoje schludne, bardzo czyste, spore, w łazience suszarka i ręczniki.  
Co rano przemiła nasza gospodyni Andrea (introwertyczna, ale bardzo pomocna!) przygotowywała świeże śniadania – wybór pszennych i pełnoziarnistych bułek, trzy rodzaje wędlin, sery, ogórek, pomidor, jajka na miękko, na życzenie, donoszone do stolika:) Do tego na słodko croissanty, owsianka, płatki czekoladowe, mleko, jogurty, konfitury i miód. Wszystko czego potrzebujemy, żeby energetycznie zacząć narciarski dzień! Za 5 noclegów zapłaciliśmy tutaj 560 EUR (tę dobrą, promocyjną cenę udało nam się wyłapać na booking.com i zarezerwować już w styczniu). Plus 30 EUR za dwie osoby za pięć dni taxy klimatycznej (liczą sobie za to alpejskie powietrze...:) ). Do centrum Sölden mieliśmy 10 minut spacerem – w wiosennej suchej i słonecznej aurze, przy temperaturze ponad 10 stopni na plusie, pokonanie tej mocno stromej drogi schodami w dół było do zrobienia, wręcz był to przyjemny "ponarciarski" spacer. Natomiast wyobrażamy sobie, że w zimowych warunkach, przy leżącym śniegu i trzaskającym mrozie, ta trasa byłaby już problemem. A innej drogi nie ma, na obiadokolację i wszelkie zakupy spożywczo-pamiątkowe trzeba zejść do centrum (pobliskie hotele oferują podobnie jak nasz Arno wyłącznie śniadania, nie ma też sklepu "tuż za rogiem"). 

3.Pierwszy dzień zjazdowy w Sölden
Sölden przywitało nas piękną, słoneczną pogodą. Ostatnie kilometry naszej trasy pokonaliśmy myślami śmigając po wspaniale oświetlonych stokach. Mimo totalnego braku snu (szczególnie u Marcina, ja jako pilot mogłam sobie pozwolić na chwilę drzemki:) ), już o 11:30 staliśmy przed okienkiem kasy, gotowi do zakupu skipassów. Do 8 kwietnia trwa tutaj sezon wysoki, w którym za pięciodniowy karnet zapłaciliśmy 229 € od osoby. Cenowo więc, kurort zdecydowanie pozycjonuje się wśród topowych ośrodków narciarstwa alpejskiego. Po umieszczeniu w kieszeniach naszych skipassów, brandowanych na tyle logotypem Spectre, udaliśmy się do gondoli Giggijoch, która codziennie rano wznosiła nas z poziomu 1357 m n.p.m. na ski arenę położoną na 2284 m n.p.m. Stamtąd rozpoczęliśmy słoneczne zjazdy.

 Sölden oferuje turystom 148 kilometrów tras zjazdowych, położonych w rejonach Hochsolden, Gaislachkogl oraz rejonie lodowcowym: na lodowcach  Tiefenbach i Rettenbach. Warto tutaj przypomnieć, że Sölden jest jedynym ośrodkiem w Austrii, w którym tereny lodowcowe połączone są bezpośrednią siecią wyciągów z niżej położonymi trasami zjazdowymi. Położenie kurortu w malowniczej dolinie Ötztal gwarantuje przepiękne, wysokogórskie widoki, w które można wpatrywać się godzinami. W pierwszy dzień nie rozstawałam się z aparatem fotograficznym:)
Nasz pierwszy dzień zjazdowy wykorzystaliśmy od przedpołudnia maksymalnie, odwiedzając praktycznie wszystkie rejony, które oferuje ośrodek. Piękna pogoda i głód zjazdów zdecydowanie wziął górę nad ewentualnym zmęczeniem. Dopadło nas ono w okolicach godziny 16:00, kiedy to zgodnie stwierdziliśmy, że już absolutnie musimy zjeść coś konkretnego. Nie szukaliśmy długo knajpy, o 16:30 zasiedliśmy na tarasie ski restaurant Eugen`s Obstlerhütte – głośnej, gwarnej, z muzyką na żywo. Nie wiem czy akurat tamtego dnia byliśmy w klimacie na tego typu atrakcje (nie mogliśmy wymienić zdania, austriacka orkiestra i śpiewy skutecznie to zagłuszyły:) ), grunt że jedzenie było solidne. Wiener Schnitzel, zupa gulaszowa i sałatka, do tego lokalne piwo na zakończenie i w nagrodę za trudy dojazdowe:) Knajpa okazała się jedną z bardziej kultowych i swojskich w Sölden! Miała nawet sklep z własnymi souvenirami, np. bluzy, w których obsługiwali nas kelnerzy można było kupić w cenie 150 EUR…
Po 17:00 zjechaliśmy do Arno. Nasz hotel umiejscowiony był tuż przy czerwonej trasie numer 20. Po 3 minutach byliśmy już w ski roomie. Po 15 minutach już odbywała się pierwsza tura kąpieli, następnie wypakowanie i ok. 19:30 przyjęliśmy pozycję horyzontalną:) Przejrzeliśmy mapki tras, zaplanowaliśmy mniej więcej kolejny dzień zjazdowy i ... posnęliśmy. Oczy same zamykają się po tak intensywnej dobie. Jednak nasz plan jazdy tuż po przyjeździe sprawdził się i z pewnością taką formułę będziemy powtarzać podczas dziesięciogodzinnych podroży do Austrii.

W kolejnym odcinku naszego reportażu z Sölden dokładnie opiszemy nasze wrażenia z tras, które oferuje ten kurort, z pewnością po jego przeczytaniu sami będziecie chcieli przekonać się o ich jakości!:) Do zobaczenia!

Marta
_________________________________________________________________________________

Na zakończenie...

...jeśli spodobał Ci się ten wpis, możesz pomóc SkiHoliday rosnąć poprzez udostępnienie go znajomym na FB, czy G+ :-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz