Przełęcz Tonale jest piękna. Nie mamy na myśli zabudowy samego ośrodka, bo ten nie grzeszy urodą, ale o górskich widokach. Trochę jak w naturalnym amfiteatrze możemy tu podziwiać widoki słonecznych stoków oddzielających Val di Sole od doliny Vallecamonica. Masywy górskie Ortles-Cevedale i Adamello-Presanella rozpościerają się szerokimi zboczami na wysokościach od 1884 m n.p.m. do 3100 m n.p.m., a wszystko to z gwarancją śniegu (o czym za chwilę...) i słońca, które świeci tu ponoć ponad 300 dni w roku...pozazdrościć!
1. Passo del Tonale wita!
Przywitanie nie było najprzyjemniejsze. Do Tonale jechaliśmy w pierwszy dzień Nowego Roku, niewyspani, po trzech godzinach snu i sylwestrowej zabawie... Pobudka o 7 rano, o 8:30 już byliśmy w skibusie, w którym po czterdziestominutowej drzemce naszym oczom ukazały się górskie masywy regionu Ski Adamello wraz z trzema straszącymi wieżowcami-apartamentowcami na wjeździe (iście koszmarna, szarobura zabudowa). Przesympatyczny włoski kierowca uprzejmie wysadził nas na przeciwko pomnika I wojny światowej, przypominającego, że to właśnie przez tę przełęcz przebiegała niegdyś włoska linia obrony. Uśmiechnięty kierowca pożyczył nam jeszcze Bueno Ano Novo i żywo gestykulując wskazał przystanek powrotny, na którym mieliśmy się stawić punktualnie za 8 godzin.
Po krótkim rozeznaniu terenu odnaleźliśmy punkty sprzedaży skipassów. Bez kolejek zakupiliśmy nasz całodniowy skipass (koszt 38 € + 5 € kaucja za kartę, cała tabela cen do przejrzenia TUTAJ) i ruszyliśmy w kierunku wyciągów – tych na dole stacji nie brakuje. Szczerze mówiąc z przerażeniem spoglądaliśmy na rozpościerające się przed nami kilkanaście takich samych tras, wszystkich kończących się na tym samym poziomie. Żadnych przejazdów? Żadnych narciarskich wycieczek? I na dodatek wszystko tonące w słońcu, zgniło-zielonych zboczach i sztucznym śniegu? Na szczęście wszystko skończyło się happy endem…
2. Passo Tonale – trasy
Po krótkim rozeznaniu terenu odnaleźliśmy punkty sprzedaży skipassów. Bez kolejek zakupiliśmy nasz całodniowy skipass (koszt 38 € + 5 € kaucja za kartę, cała tabela cen do przejrzenia TUTAJ) i ruszyliśmy w kierunku wyciągów – tych na dole stacji nie brakuje. Szczerze mówiąc z przerażeniem spoglądaliśmy na rozpościerające się przed nami kilkanaście takich samych tras, wszystkich kończących się na tym samym poziomie. Żadnych przejazdów? Żadnych narciarskich wycieczek? I na dodatek wszystko tonące w słońcu, zgniło-zielonych zboczach i sztucznym śniegu? Na szczęście wszystko skończyło się happy endem…
2. Passo Tonale – trasy
Wyprawa do Tonale zaowocowała szerszą dyskusją w naszym narciarsko-snowboardowym teamie – znaleźli się i zwolennicy kurortu, jak i Ci którzy "już więcej tam nie pojadą". Przychylamy się do opinii tych pierwszych. Tonale wraz z Ponte di Legno chwali się 110 kilometrami tras rozpościerających się na dużym kilkusethektarowym obszarze. Możemy liczyć tu na przepiękne widoki masywu Adamello i wszystkich trzytysięczników z Gruppo di Brenta, ze szczytem lodowca Presena na czele. Trasy na samym lodowcu należą do średnio-trudnych, te leżące bliżej Ponte di Legno zadowolą bardziej zaawansowanych narciarzy, a stoki południowej strony Przełęczy są najbardziej zróżnicowane – to tam najprzyjemniejsze dla siebie trasy znajdą również początkujący. My nasze zjazdy zaczęliśmy właśnie od pięknie nasłonecznionych od samego rana, południowych zbocz Tonale. W miesiącach przedwiosennych i wiosennych południowa ekspozycja działa jednak na minus, tworzy się tu bowiem śnieżna "kasza" uniemożliwiająca dalsze korzystanie z uroków tych stoków.
Wracając do naszego "dnia w Tonale". Dwa zjazdy niebieską trasą i już przenosiliśmy się na wyciągi, które wznosiły nas na Passo Contrabbandieri (2 577 m.np.m.). Czerwona trasa numer 35 z tego wierzchołka zdecydowanie skradła nasze serca! Szeroka, szybka, pusta (sporo osób jeszcze odsypiało Sylwestra), dobrze oświetlona i przygotowana – po prostu sama przyjemność. Nawet nie liczyliśmy ile razy nią zjechaliśmy. W każdym razie za dużo, bo około 12:30 "obudziliśmy" się z pójściem na lunch, w związku z czym zostały nam dwie i pół godziny na resztę Tonale…
Wracając do naszego "dnia w Tonale". Dwa zjazdy niebieską trasą i już przenosiliśmy się na wyciągi, które wznosiły nas na Passo Contrabbandieri (2 577 m.np.m.). Czerwona trasa numer 35 z tego wierzchołka zdecydowanie skradła nasze serca! Szeroka, szybka, pusta (sporo osób jeszcze odsypiało Sylwestra), dobrze oświetlona i przygotowana – po prostu sama przyjemność. Nawet nie liczyliśmy ile razy nią zjechaliśmy. W każdym razie za dużo, bo około 12:30 "obudziliśmy" się z pójściem na lunch, w związku z czym zostały nam dwie i pół godziny na resztę Tonale…
Po podreperowaniu sił w knajpie, ruszyliśmy w kierunku gondoli Paradiso, mającej przenieść nas na imponujące masywy lodowca po drugiej stronie Przełęczy. Z uwagi na brak naturalnego śniegu czekała nas żmudna przeprawa w górę i w dół stoków, zaliczając po drodze wszystkie wyciągi i trasy, które powoli przenosiły nas na prawą stronę… Wreszcie po 40 minutach siedzieliśmy w gondoli. Ze smutkiem patrzyliśmy na kamienie, które pokrywały słynną czarną "Paradiso" – szkoda, że Włosi jej nie naśnieżyli, z drugiej strony dobrze że w ogóle było po czym jeździć biorąc pod uwagę warunki meteo. Po wjeździe na szczyt Passo Paradiso (2585 m n.p.m.) przedreptaliśmy 50 metrów do kolejnej gondoli.
Okazało się, że ta druga kolejka została otwarta dwa miesiące wcześniej – rzeczywiście aż pachniała nowością. Wniosła nas na imponujące 3069 m n.p.m. skąd rozpościerały się zapierające dech w piersiach widoki na lodowiec. Pogoda dopisała wyśmienicie, widoczność pozwalała na podziwianie dalekiego, górskiego horyzontu, poświęciliśmy więc kolejne 15 minut na sesję zdjęciową. I tak zrobiła się godzina 15:00. Jeden zjazd czerwoną "41" z samego szczytu lodowca (nie było to miłe doświadczenie, północna ekspozycja sprawiła, że większość trasy pokryta była niebezpiecznym lodem) i już siedzieliśmy w gondoli powrotnej (tak, tak, nie było możliwości zjazdu na nartach, nie było po czym...).
O 16:00 zaliczyliśmy jeszcze w drodze powrotnej zjazd z trasy, na którą prowadził najwygodniejszy wyciąg jakim mieliśmy przyjemność jechać – wyciąg Victoria usytuowany w dolnej stacji Tonale. Duże, niezwykle wygodne, żółte fotele pozwalają naprawdę chwilę wypocząć przed kolejnymi trasami. O 16:15 byliśmy przy okienku w kasach, żeby oddać karnety i odebrać kaucję. Jeszcze tylko kilka sklepów z pamiątkami i stanęliśmy na przystanku wskazanym przez "naszego" kierowcę w oczekiwaniu na przyjazd skibusa.
3. Knajpy
Wracając do naszej obowiązkowej, okołopołudniowej przerwy – o 12:30 po tym jak kolejny raz zjechaliśmy z Contrabandieri, z pustymi żołądkami skierowaliśmy się prosto do widocznej zewsząd dużej i dosyć już tłocznej knajpy Bar&Ristorante Malga Vialbolo. My zjechaliśmy do niej na nartach. Ci, którzy akurat nie wracali z górnych tras, mogli do niej wjechać od dołu, na dedykowanym taśmociągu... Ciekawe rozwiązanie – ten mini wyciąg nazywa się dokładnie jak nasz Bar, oczywiście obowiązują skipassy na region Adamello;)
Restauracja do kulinarnie najwybitniejszych może nie należała, ale zjedliśmy w niej pożywną zupę gulaszową, porządnego schabowego (obowiązkowy na "posylwestrowe" zjazdy, chociaż kucharze mocno namawiali na inne, niepanierowane mięsa) oraz makarony (zdecydowanie najsmaczniejsze ze wszystkich dań). Chwilę później zrelaksowaliśmy się jeszcze na leżakach usytuowanych na słonecznym tarasie i już musieliśmy lecieć dalej – czas płynął, a przed nami było spoko kilometrów do pokonania!
Podsumowując – do Tonale jechaliśmy bez nastawienia na świetne zjazdy i miło się zaskoczyliśmy. Ośrodek ma sporo tras, jest idealny na dwa-trzy dni, jako urozmaicenie standardowych kurortów regionu Val di Sole. Chętnie tu wrócimy, nie zjeździliśmy przecież wszystkich tras! Następnym razem przekonamy się jednak czy pokrywa śnieżna jest wystarczająca… drugi raz chyba nie chcemy szusować wśród krajobrazów bardziej przypominających kolorystyką australijskie stepy niż alpejskie wierzchołki… Do zobaczenia Passo del Tonale!:)
_________________________________________________________________________________
Na zakończenie...
...jeśli spodobał Ci się ten wpis, możesz pomóc SkiHoliday rosnąć poprzez udostępnienie go znajomym na FB, czy G+ :-)
świetna relacja - dzięki
OdpowiedzUsuńpozdrawiam z www.kochamnarty.pl
świetna relacja - dzięki
OdpowiedzUsuńpozdrawiam z www.kochamnarty.pl
Dziękujemy!:)
OdpowiedzUsuń