sobota, 24 grudnia 2016

Ho Ho Ho, Wesołego Nowego Sezonu!:)

(fot. kronplatz.com)
Wigilia. Za oknem poszukujemy chociaż grama śniegu i magicznej świątecznej aury…niestety nic z tego. Musimy poszukać białej pokrywy gdzieś w dalekich Dolomitach… bo właśnie tam, tuż po rodzinnie spędzonych Świętach, wybieramy się naszą SkiHoliday'ową ekipą. Tym razem Nowy Rok będziemy celebrować w kurorcie uchodzącym za wizytówkę włoskiego regionu Południowy Tyrol – Kronplatz. 

Sama nazwa Kronplatz wywodzi się od centralnego masywu regionu (2275 m n.p.m.) i brzmi raczej germańsko – jej włoski odpowiednik to Plan de Corones. Nasz wybór nie był przypadkowy. Biorąc pod uwagę specyfikę ostatnich zim, które delikatnie mówiąc nie rozpieszczają ośrodków narciarskich pokrywą śnieżną, musieliśmy wybrać takie miejsce, żeby z pewnością mieć po czym jeździć. Kronplatz słynie z perfekcyjnego dośnieżania, działa tu 200 armatek, a nocami na trasy rusza rzesza ratraków. Liczymy, że trasy będą przygotowane wyśmienicie! A jest co przygotowywać, jest tutaj 119 km tras narciarskich o wszystkich możliwych stopniach trudności – podobno każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Sprawdzimy to. 24 grudnia o 13:50 trasy wyglądają tak:
fot. webcam kronplatz.com
Sylwester zawsze jest specyficznym czasem na narciarskie wyprawy… zazwyczaj jest dużo ludzi, wyższe ceny, a przy wyciągach tłumniej niż zazwyczaj. Jednak nie ma chyba nic przyjemniejszego, niż pobudka 1 stycznia punkt 8:00 (tak, tak, nawet po sylwestrowej nocy!), wyjście na stoki i…szusowanie przez kilka ładnych godzin po bezludnych trasach…większość turystów jednak woli w ten dzień wypocząć dłużej w łóżkach. Liczymy na atrakcje, którymi kusi nas Kronplatz na swojej oficjalnej stronie!

1. Jarmark Bożonarodzeniowy w Brunico

Brunico to historyczne włoskie miasteczko, którego historia sięga połowy XII wieku. Teraz jego 15 tysięcy mieszkańców żyje głównie z turystyki. Co ciekawe, dla 83% z nich ojczystym językiem jest niemiecki. Wizytówką Brunico jest urocza starówka otoczona pięknymi kamienicami. To właśnie na niej co roku organizowany jest urokliwy jarmark bożonarodzeniowy, który z pewnością odwiedzimy (jarmark czynny codziennie od 10-19)!

fot. brunico.it
2. Sylwestrowe pokazy i inne eventy

Już od godziny 17:00, 31 grudnia rozpoczną się sylwestrowe atrakcje organizowane przez mniejszy ośrodek Speikboden, oddalony od naszych apartamentów Veider o nieco ponad 30 kilometrów. Organizatorzy zapowiadają spektakularny zjazd instruktorów z pochodniami oraz pokaz sztucznych ogni. Cała impreza, jak to w górach, skończy się zapewne jeszcze przed północą więc może skusimy się na małą wycieczkę, a na uroczystą kolację wrócimy do naszej miejscowości.

Ponadto w miasteczku Gassl, dużo bliżej nas bo 5 kilometrów autem, co czwartek organizowany jest Ice&Fire show… Sam pokaz trwa godzinę, a później turyści mogą uprawiać imprezowe apres-ski:) Brzmi ciekawie, a na dodatek w najbliższą sobotę Włosi robią specjalny pokaz sylwestrowy!
(fot. kronplatz.com)

Wyruszamy 27 grudnia, stay tuned! :)

WESOŁYCH ŚWIĄT!
M.

_____________________________________________________________________________

Na zakończenie...

...jeśli spodobał Ci się ten wpis, możesz pomóc SkiHoliday rosnąć poprzez udostępnienie go znajomym na FB, czy G+ :-)



sobota, 9 lipca 2016

SkiHoliday latem, czyli w oczekiwaniu na nowy ski sezon

Lato w pełni!

Ostatnie lodowce już z końcem maja zamknęły swoje trasy narciarskie, pogoda sprzyja plażowaniu, narty i deski cierpliwie czekają na start nowego sezonu zimowego. Miłośnicy gór i sportów zimowych jednak nie próżnują! Przecież lato to doskonały czas na poznanie górskich rejonów – polskich ale też tych alpejskich – z zupełnie innej, ale równie pięknej strony. Wysokie temperatury sprzyjają outdoorowym aktywnościom – trekking czy rower to świetna metoda na wypoczynek, jak również na szlifowanie formy pod kolejne narciarskie wojaże. SkiHoliday uwielbia aktywne wakacje – poniżej kilka pomysłów dla narciarzy (i nie tylko), którzy chcieliby aktywnie spędzić lato w oczekiwaniu na zimowe wyjazdy!

I. Góry latem – Polska

Trochę na przekór – góry bez śniegu też są przepiękne! Szczególnie lubię te polskie, które w zimie niestety liczbą tras i jakością infrastruktury są daleko za alpejskimi kuzynami. Latem rozkwitają. Idealne wysokości na jednodniowe wypady pozwalają zaliczać szczyt za szczytem nawet podczas kilkudniowego wypadu. Najpiękniejsze są Tatry, widoki latem są obłędne. A jeżeli Tatry to nie sposób ominąć ich stolicy. Zakopane nie wszystkim przypadnie do gustu, odwiedziłam ten 'kurort' pięciokrotnie latem i niestety jest tylko gorzej – na szlakach tłumy, na Krupówkach jeszcze większe tłumy, na straganach chińszczyzna. ALE, mimo wszystko, mimo tych minusów bardzo lubię tu wracać. Giewont w tle, przesympatyczni Zakopiańczycy i regionalna kuchnia jednak robią swoje! (jedną z moich ulubionych knajp jest Restauracja "U Wnuka" na ulicy Kościeliskiej. Krótka, regionalna karta, góralskie wnętrze, długa, rodzinna tradycja i pyszne placki po zbójnicku – lubimy tutaj wracać). 
 



















Musimy jednak pamiętać, że w sezonie, przy sprzyjającej pogodzie, w Zakopanem są tłumy. Ostatnio w długi sierpniowy weekend postanowiliśmy wybrać się do Stolicy Tatr i wejść na Giewont. W kolejce na szczyt (a uparliśmy się, że musimy dojść do słynnego krzyża) staliśmy półtorej godziny…:) 


II. Góry latem – Alpy & Dolomity

Latem narciarskie kurorty zamieniają się w raj dla rowerzystów – świetnie przygotowane trasy o rożnej trudności plus wiele światowej rangi zawodów dla profesjonalistów przyciągają tłumy turystów, i to nie mniejsze niż w miesiącach zimowych. Oglądanie Giro d'Italia nie jest dla mnie najciekawsze pod słońcem, ale odcinek w którym kolarze zjeżdżają przez Alta Baldia oglądam z zapartym tchem. Oczywiście głównie z uwagi na spektakularne widoki. Z pewnością kiedyś zaplanuję sobie urlop w tym włoskim regionie – szczególnie, że dla turystów rok rocznie przygotowany jest Sellaronda Bike Day. Na cały dzień zamykane są dla amatorów jazdy na rowerze wszystkie drogi wokół słynnego masywu, nie ma limitu uczestników, a udział w tym "górskim festiwalu" jest bezpłatny. Trasa jest dosyć wymagająca dla początkujących, różnica w terenie wynosi 1800 m, ale w końcu jesteśmy w Alpach, musi być pod górkę! Całość wyznaczonej drogi ma 70 km i biegnie przez Gardenę, Sellę, Pordoi i Campolongo. Włosi na stronie internetowej eventu oferują szereg noclegów, wypożyczalni rowerów, innego sprzętu i innych udogodnień, dzięki którym nie musimy nawet martwić się o przewóz wszystkiego z Polski. Wystarczy podjąć decyzję o wyjeździe, wszystkie inne rzeczy możemy wypożyczyć na miejscu. Wygodnie!
fot. altabaldia.org
Fantastycznie przygotowani do sezonu letniego są też Austriacy i Szwajcarzy. Ci pierwsi na całe lato nasze ulubione Solden zamieniają na Republikę Rowerów. Bike Republic Solden to świetnie zorganizowany projekt wakacyjny, który swoimi różnorodnymi profilami przyciąga do tego kurortu zarówno rodziny z dziećmi, jak i amatorów większej dozy adrenaliny. Każdy znajdzie coś dla siebie –  dosłownie – organizowane są nawet weekendy "tylko dla pań" (SAAC "Ladies only" Bike Camp / Sölden – Ötztal). Na stronie www Projektu podane są wszystkie niezbędne informacje oraz szereg możliwości noclegowych i apres biking :) Szwajcarzy natomiast wykonali sporo pracy opracowując wiele bardzo precyzyjnych tras rowerowych – w podziale na "turystów" i "sportowców", można określić stopień trudności, maksymalną długość trasy i cel naszej podróży. Przeglądając wszystkie możliwości aż nie wiadomo na co się zdecydować. Zachęcamy do przejrzenia: bikeland.myswitzerland.com
fot. bikeland.myswitzerland.com

III. Wycieczki rowerowe 

Pozostając w rowerowym klimacie – nie musimy oczywiście jechać do Szwajcarii! Możemy spakować rowery do pociągu, pojechać np. w Sudety i tam pojeździć po górskich szlakach. My planujemy zabrać się do trójmiasta i tam z Gdyni przejechać się na Hel. Pytanie co z noclegami, bo podobno turyści szturmują polskie, nadmorskie miejscowości. Jeżeli wolicie nie robić wielkiej eskapady, to na pewno w swojej najbliższej okolicy macie przepiękne trasy rowerowe. My odkrywamy je z dużą satysfakcją – Wielkopolska jest tego warta. Polecamy szczególnie przejażdżkę "Szlakiem Stu Jezior", wiodącą z Poznania, przez Szamotuły, Chrzypsko Wielkie i inne małe mieściny aż do Sierakowa. Tam można wynająć na noc jeden z wielu drewnianych domków, nacieszyć się czystym jeziorem i trochę poplażować. 


Oczekiwanie na sezon zimowy nie jest takie złe!:)

Do następnego razu!
Marta

_____________________________________________________________________________

Na zakończenie...

...jeśli spodobał Ci się ten wpis, możesz pomóc SkiHoliday rosnąć poprzez udostępnienie go znajomym na FB, czy G+ :-)



sobota, 21 maja 2016

Austriackie Sölden i atrakcje pozanarciarskie

Dzień dobry!

W Polsce maj w pełni, niektórzy zapominają o ośnieżonych szczytach (chociaż majówka na nartach to świetna sprawa – o czym pisałam tutaj:) ), ale przecież tereny alpejskie to nie tylko atrakcje zimowe! Dzisiaj o tym, gdzie dobrze zjeść (i co!) w naszym ulubionym Sölden i co ciekawego czeka Was w tym austriackim regionie nawet w szczycie letniego sezonu!

I. Knajpy

Podczas naszego kwietniowego pobytu mieliśmy prosty system "posiłkowy": pożywne, domowe śniadania w naszym hoteliku Apart Arno, okołopołudniowa przerwa regeneracyjna na stoku z obowiązkową przekąską oraz solidna obiadokolacja około 18, na którą schodziliśmy do centrum Sölden. Miły codzienny rytuał, szczególnie w wiosennej aurze alpejskiego miasteczka:) Dzięki temu, poznaliśmy całe spectrum knajp na stoku i restauracji w dolinie. Poniżej lista tych, które zdecydowanie warto odwiedzić podczas pobytu.
Restauracja ICE Q - Pięciogwiazdkowa knajpa rodem z Bonda. Nie skusiliśmy się na obiad tutaj - cenowo trzy razy drożej niż w innych, godnych polecenia knajpach:)

1. Restauracja Corso. 
Nasza ulubiona w Sölden. Niepozorna z zewnątrz, bo reklamująca się niezbyt eleganckimi wiszącymi banerami, zaraz po wejściu do środka zmienia swoje oblicze. Wita nas miły host, który uprzejmie pomoże wybrać optymalny stolik (a z tym zawsze mam problem…;) ), po czym jeszcze uprzejmiej wręcza gościom menu i karty win. Sposób przywitania sprawił, że zaczęliśmy zastanawiać się o jakim poziomie cen mówimy w tym lokalu, jednak po otwarciu listy dań zobaczyliśmy standardowe ceny dobrej knajpy w europejskim kurorcie. Zupy 6-10 euro, podobno najlepsze w Sölden pizze w cenach 9-15 euro i bardzo dobre sałaty 12-16 euro. Do tego miejscowe piwa i wybór win. Corso odwiedziliśmy pierwszego dnia, długo się nie zastanawiając, głód nas tam doprowadził. A jednak jakość kuchni i przyjemne wnętrze sprawiły, że wybraliśmy to miejsce jako knajpę na ostatnią kolację w Sölden. A to już nobilitacja:) Szczególnie polecamy zupy (pyszny krem z pomidorów i jeszcze pyszniejszy krem z pieczonego czosnku!), lasagne oraz sałatę z tuńczykiem (świeże pieczywo i doskonała oliwa w komplecie). I jeszcze komentarz do pizz – rzeczywiście warte grzechu. 

2. Burgerownia Jati Burger Bar & Craft Beer
Trzeciego dnia postanowiliśmy odwiedzić typową burgerownię – urządzoną w nowoczesnym stylu, przestronną i bardzo modną, co widać po liczbie przewijających się klientów. Lokal bardzo polecamy. Ceny niższe niż w Corso: burgery od 9-11 euro, zupy 5-6 euro, sałaty do 10 euro. My próbowaliśmy zupę meksykańską, podaną z górą burgerowej bułki, pełną kukurydzy i wołowiny (tak sycąca, że ledwo dałam radę dojeść drugie danie…), sałatę Cezar (przepyszna, z bardzo solidną porcją kurczaka!) oraz burgera z jajkiem sadzonym. Uwaga, burgery podawane są w…czarnych bułkach! Nie wiemy czym są "pokolorowane" ale wyglądają ciekawie;). Razem z napojami rachunek wyniósł 30 euro - za tę cenę knajpa rewelacja. Porcje duże i dobre, lokal w samym centrum, smacznego!

3. Lokalna knajpa Die Alp
          

Drugiego dnia postanowiliśmy postawić na knajpę z lokalnymi smakami. Wybór padł na Die Alm – wystylizowaną na alpejską chatę restaurację, w której kelnerzy ubrani są w tradycyjne stroje doliny Otztal (co niestety nie wpływa dobrze na wygląd pań kelnerek – strojem są bowiem białe, luźne koszule, szelki, za duże spodnie za kolano i czarne podkolanówki…ale klimat jest!). Nasz kulinarny wybór padł tutaj na "wiejski talerz" i ziemniaczanego szaszłyka z grillowanymi warzywami. Do tego zupa dyniowa – jak się okazało bardzo popularna w tutejszym rejonie. Wszystko bardzo smaczne, bez wielkiego zachwytu – miłe miejsce na wieczorne posiedzenie. Cenowo jak wszędzie (zupy 5 euro, dania główne około 15-20 euro), mają polską wersję menu, w której zabawnie przetłumaczone są wszystkie potrawy:)
4. Knajpy na stoku
Wpadaliśmy do nich około południa, w poszukiwaniu szybkiej, regenerującej przekąski między zjazdami. Nie można się wówczas za bardzo przejadać, więc nasze wybory padały na zupy, burgery, kiełbaski, tosty itp. Warte uwagi są:
  a) Eugens Obstlerhute – położona przy czerwonej "19", niezwykle głośna knajpa z fantastycznym klimatem, całą ferią kolorowych drinków i "szotów" w karcie (shot z boczkiem/gruszką/bitą śmietaną itd.) i muzyką na żywo (wokal + akordeon + klawisze, muzyka: lokalna, prosto z Tyrolu:) ). Z racji asortymentu alkoholowego i położenia na trasie zjazdowej do centrum Solden można tu przesiadywać do wieczora. Często z okien naszego hoteliku widzieliśmy wesołe grupki narciarzy zjeżdżających zapewne stąd do swoich hoteli (ryzykowne, czasami mijali oni na trasie już pracujące ratraki…). Knajpa bardzo znana wśród turystów, o czym świadczy tłum przy stolikach, ale też dobrze wyposażony sklepik z pamiątkami – bluza z logotypem lokalu to koszt 150 euro… na szczęście jedzenie w cenach przyzwoitych, a porcje duże i smaczne. Polecamy wiener schnitzel i przepyszną, sycącą zupę gulaszową.
 b) SnowBeach Tiefenbach – knajpa tuż pod gondolą wznoszącą turystów na lodowiec Tiefenbach.  Rzucająca się w oczy szklana kopuła i zachęcające leżaki przed wejściem sugerują luźną atmosferę fastfoodowego baru. Jedliśmy tutaj bardzo dobre burgery i tosty w przyzwoitych cenach:)
 c) Schwarzkogl Self-Service Restaurant - Sölden – Restauracja, którą widać z wyciągu D51. Piękny widok na majestatyczne lodowce. Nie przypadkowo stanął tutaj "fotoradar" serii Adrenaline Cup (oczywiście skorzystaliśmy z możliwości zrobienia zdjęcia:) ). Sama knajpa niestety raczej z tych "masowych" – bardzo duża powierzchnia i standardowe, fastfoodowe menu. Bez rewelacji, ale warto zatrzymać się w celach fotograficznych!
d) Bergzauber Restaurant – w samej dolinie, przy niebieskiej ósemce, na wypłaszczeniu – o godzinie 15:00 dojazd tam był katorgą, wszystko "płynęło", a jedzenie niestety nie wynagrodziło nam trudu dotarcia do tej knajpy… nie możemy wielce narzekać, ale też nic nas nie zachwyciło. 

II. Sölden. Jak nie narty, to co?

1. Szlaki rowerowe – Republika Rowerowa Sölden 
Większość alpejskich kurortów poza sezonem narciarskim stawia na rowery. Podobnie jest w Sölden. Na zapalonych rowerzystów czekają setki kilometrów świetnie przemyślanych i przygotowanych tras rowerowych, gwarantujących do tego przepiękne widoki i obcowanie z niecodzienną naturą. Więcej o trasach i infrastrukturze na dedykowanej letniemu sezonowi w Sölden stronie internetowej Bike Republik Sölden : http://bikerepublic.soelden.com/en
(fot.bikerepublic.solden.com)
2. Aqua Dome
Pisaliśmy o tym wspaniałym kompleksie wodno-termalnym przy okazji wpisu o majówce na lodowcu Pitztal. Będąc w okolicy po prostu trzeba tutaj przyjechać. Nawet dla tych, którzy nie przepadają za aqua parkami, z rwącymi rzekami i zjeżdżalniami (takich ja ja) zachwycą zewnętrzne, wiszące talerze-baseny, z wodami termalnymi. Do wyboru wody solankowe, z dodatkiem siarki i innych minerałów sprawią, że poczujemy się jak w najlepszym SPA. I te widoki…ośnieżone alpejskie szczyty widziane z poziomu otwartego basenu naprawdę potrafią przenieść nas w totalnie inny świat:) Cenniki i dojazd tutaj: http://www.aqua-dome.at/en/
(fot.Aqua Dome official webpage)
_____________________________________________________________________________

Na zakończenie...

...jeśli spodobał Ci się ten wpis, możesz pomóc SkiHoliday rosnąć poprzez udostępnienie go znajomym na FB, czy G+ :-)


czwartek, 21 kwietnia 2016

Sölden cz. 2 – teren narciarski i nasze ulubione trasy

W pierwszej części wpisu o Sölden wspominaliśmy, że ten austriacki kurort narciarski oferuje 148 kilometrów różnorodnych tras zjazdowych, położonych w trzech rejonach: lodowców Rettenbach i Tiefenbach, w rejonie Hochsölden oraz Gaislachkogl. Dzisiaj czas na prezentację każdego z nich, rekomendacje ciekawych tras oraz przekonanie Was do odwiedzenia tego kurortu i zjazdów naszymi ulubionymi odcinkami:) Zapraszamy!


Nazwa Sölden pochodzi od niemieckiego "selda", oznaczającego "małą farmę" – co w dzisiejszych czasach absolutnie nie ma przełożenia na rzeczywistość. Sölden to prężny kurort, z rozłożystym, największym w Austrii terenem narciarskim oraz dobrze rozwiniętym centrum oferującym turystom szereg atrakcji apres ski. Chociaż akurat w kwestii "centrum Sölden" liczyliśmy na ciut więcej. Jedna główna ulica, z barami, restauracjami i sklepami regionalno-spożywczymi. Mnóstwo wypożyczalni sprzętów sportowych, a bardzo niewiele sklepów z pamiątkami. Po trzecim,  najczęściej odwiedzanym (po Wiedniu i Strasburgu) mieście w Austrii oczekiwaliśmy większego rozmachu i ciekawszego klimatu. Niemniej jednak miasteczko jest absolutnie wystarczające na potrzeby narciarskiego turysty.

I. Rejon Hochsölden (2090 m n.p.m.)
To tutaj rozpoczynaliśmy nasze codzienne zjazdy. Startowaliśmy z poziomu miasteczka, z gondoli Giggijoch, która wznosiła nas na 2284 m n.p.m. Po wyjściu z wagonika, naszym oczom ukazywał się bardzo szeroki teren narciarski, o wschodniej ekspozycji, zatem bardzo dobrze oświetlony już od samego rana. Świeży ratrak kusił, zatem często zaliczaliśmy jeden-dwa zjazdy przyjemnymi, niebieskimi trasami, których tutaj nie brakuje. Tę część Sölden szczególnie polecamy początkującym adeptom narciarstwa, rozłożyste trasy sprzyjają nauce. Z tego jednak powodu te okolice, szczególnie popołudniami bywają bardzo zatłoczone (szkółki narciarskie, wiele szkolących się narciarzy jeżdżących wzdłuż całeeeego stoku na trasach numer 13 i 15).
Warta szczególnej uwagi jest tutaj czerwona trasa numer 11 – długa, lekko stroma i szeroka – bardzo przyjemny zjazd, a odkryliśmy go dopiero w ostatnich dniach! Dalej można kontynuować trasę numerem 7, którym dotrzemy na sam dół do gondoli Gaislachkogl. Polecamy ten mix tras zrobić do południa, później dolny odcinek "siódemki" tonie w wiosennych muldach (chyba, że jesteście tam w środku zimowego sezonu, podejrzewamy że nie ma wówczas problemu z "kaszą").

II. Gaislachkogl (3058 m n.p.m.)

Tutaj trasy dla siebie znajdą ci bardziej wymagający narciarze i snowboardziści. Na szczyt 3058 m n.p.m. dowozi nas tutaj ultranowoczesna gondola, o nietuzinkowym designie, która w 5,5 minuty przenosi do 28 narciarzy kilometr w górę. Widoki niesamowite. Po wyjściu z wagonika wychodzimy wprost na Ice Q – wykwintną restaurację, która wraz z naszą gondolą posłużyły za miejsca kręcenia alpejskich scen najnowszego Bonda. W Spectre restauracja "grała" klinikę psychiatryczną, w której leczyła dziewczyna 007, gondolą natomiast na szczyt wjeżdżał sam "Q". Niby nic, ale jednak zobaczenie tych miejsc na żywo jest fajnym przeżyciem:)
Na szczycie Ice Q mieści się taras widokowy zaliczany do tzw. "BIG 3" – czyli trzech platform widokowych, z których rozciągają się wyjątkowe widoki na Alpy. Koniecznie trzeba zrobić chociaż kilka pamiątkowych zdjęć! Dalej czekają świetne trasy. Nam szczególnie przypadła do gustu czerwona, długa "jedynka", którą kontynuowaliśmy "piątką" do wyciągu C31, który wznosi turystów do Rotkoglioch na 2662 m n.p.m. Stamtąd szybki zjazd do kolejnego wyciągu i kolejnej gondoli, która wreszcie zbliża nas do trzeciego dużego obszaru narciarskiego Sölden – terenu lodowcowego.

III. Lodowce Rettenbach i Tiefenbach

To tutaj jeździło nam się najlepiej. Lodowcowe, szerokie trasy + niewiarygodne widoki to chyba wystarczająca rekomendacja (na tytułowych dwóch lodowcach znajdują się kolejne dwa punkty widokowe ze wspominanego BIG3). Mieliśmy tutaj do pokonania sporo kilometrów na wyciągach i w gondolach, ale nigdy nie żałowaliśmy tych "wypraw". Tuż po kilku obowiązkowych zdjęciach w punkcie widokowym, ruszaliśmy w dół.
Nasze serca skradła trasa nr 32 (niebieska) przechodząca w czarną 31 (to właśnie na tej stromej trasie tradycyjnie rozpoczynane są zawody Pucharu Świata w narciarstwie alpejskim). Na początku komfortowy zjazd szerokim "naleśnikiem", idealnym pod kręcenie filmów GoPro, a później wymagający odcinek "ścianki" zakończonej wypłaszczeniem tuż przed wejściem do budynku gondoli. I tak w kółko:) Nasz rekord to pięć powtórzeń, później czas spędzony w gondoli już działa na nerwy...
Po wyjściu z gondoli można wybrać opcję przemieszczenia się ponad stumetrowym tunelem wyżłobionym w górskim masywie. Dotrzemy nim na najbardziej wysuniętą na lewo (patrząc na skimapę) część kurortu. Tutaj również trasy są szerokie i różnorodne. Nam przypadła do gustu szczególnie czerwona 36, prowadząca do gondoli na Tiefenbach Gletcher. To tam znajduje się najbardziej spektakularna platforma widokowa, czyli zawieszony w powietrzu dziesięciometrowy taras dla turystów. Bomba!
Powyższe zdjęcie zrobił nam "fotoradar" Adrenaline Cup Sölden. Pod tą nazwą kryje się seria różnych sportowo-turystycznych atrakcji, dostępnych dla narciarzy po rozszerzeniu karnetu w kasach lub informacji turystycznej (koszt 5 euro/karnet). Dzięki rozszerzeniu możecie startować w konkurencjach specjalnie przygotowanych slalomów, zjazdów carvingowych, skoków, funride'ów itp. oraz robić sobie zdjęcia w najpiękniejszych miejscach. Co ważne – wszystko zostanie nagrane i zaimplementowane na dedykowaną Adrenaline Cup platformę www, gdzie po założeniu konta i podaniu numeru skipassu widzi się swoją własną galerię video i zdjęć ze skiareny Sölden. Fajna sprawa, szczególnie dla osób podróżujących we dwójkę – dzięki temu mamy chociać trochę wspólnych zdjęć! Więcej o Adrenaline Cup Sölden TUTAJ.

Na koniec zarekomendujemy wartą zainstalowania smartfonową aplikację iSölden. Dzięki niej mogliśmy dokładnie śledzić i analizować nasze dni zjazdowe. Zazwyczaj korzystamy z apki SkiTracks, teraz równolegle działaliśmy na tej lokalnej i musimy przyznać, że zrobiła na nas świetne wrażenie. Oprócz dokładnego mierzenia liczby zjazdów, pokonanych kilometrów zjazdowych, iSölden oferuje pełną gamę informacji o pogodzie, knajpach w pobliżu, eventach, hotelach i okolicznych atrakcjach. Super! Nasze osiągi przedstawiają się następująco:

aplikacje śledzące zjazdy: iSolden vs Skitracs

Podsumowując - Sölden to wymarzony ośrodek na pięciodniowy, wiosenny wypad na narty. W miesiące zimowe może tu być naprawdę chłodno (podczas naszego wyjazdu, na początku kwietnia w dolinie było plus 10 stopni, na lodowcu natomiast -5 stopni). Trasy są świetnie przygotowane, szerokie, Austriacy bardzo dbają, żeby na wszystkich dojazdowych trasach w dole kurortu był "doprowadzony" śnieg, dzięki któremu większość turystów bezpiecznie zjedzie do swoich hoteli. Sölden  oferuje coś więcej niż same zjazdy - można prawdziwie zwiedzać na nartach. Począwszy od miejsc, które pojawiły się w Bondzie, przez zaliczenie BIG3, aż po atrakcje Adrenaline Cup. Może to tylko marketing, ale dzięki temu cały wyjazd nabiera dodatkowej wartości! SkiHoliday rekomenduje Sölden bez dwóch zdań!

_________________________________________________________________________________

Na zakończenie...

...jeśli spodobał Ci się ten wpis, możesz pomóc SkiHoliday rosnąć poprzez udostępnienie go znajomym na FB, czy G+ :-)

sobota, 9 kwietnia 2016

Sölden, czyli wiosenny raj w sercu Alp Ötztalskich cz.1

fot. solden.com
Teraz już wiemy to na pewno. Niedoszacowaliśmy potencjału Austrii. 

Wcześniej będąc tam tylko raz (w maju, na Pitztalu), byliśmy przekonani że lepiej, smaczniej, słoneczniej i perfekcyjniej jest we Francji. I we Włoszech też. A tu takie miłe, acz nieoczekiwanie olśnienie! Sölden oficjalnie trafia do pierwszej trójki naszych ulubionych kurortów... może nawet na pierwsze miejsce? Zobaczymy, na koniec naszych serii wpisów, czy sami przekonamy się do przyznania temu austriackiemu ośrodkowi tytułu króla SkiHoliday'owych kurortów narciarskich. Zapraszamy do naszego pamiętnika z podróży - dzień po dniu rozpiszemy nasze wrażenia z tego wiosennego wypadu! Dzisiaj dojazd i pierwsze wrażenia. Enjoy!

1. Dojazd

Ogromnym plusem Austrii jako narciarskiej destynacji jest czas potrzebny na dojazd. My wyjechaliśmy w poniedziałek wielkanocny o 23:45 (po krótkiej trzygodzinnej drzemce tuż przed wyjazdem), o 9:45 byliśmy na miejscu. W poprzednim wpisie pokazaliśmy naszą planowaną trasę, przebiegła ona zgodnie z planem i bez przeszkód, Google Maps'y nie zawiodły! Obyło się nawet bez korków pod Monachium...:) Cała droga, łącznie z trzema krótkimi postojami regeneracyjnymi (nocna jazda jednak męczy) zajęła nam bite 10 godzin. Wspominając nasze wojaże do Francji, które w "porywach" potrafiły zająć nawet dobę, była to bardzo miła odmiana.
Koszty transportu do Sölden w dwie strony? Poniżej tabela:


Pozycja
Koszt
1.
Bramki w Polsce (odcinki Poznań–Świecko + Świecko–Poznań)
36 PLN x2 = 72 PLN
2.
Austria – winieta 10-dniowa, samochód osobowy
8,80 €
3.
Paliwo Polska (w PLN)
200 PLN
4.
Paliwo Niemcy+Austria (w EUR)
185 €

Summa summarum pełne koszty dojazdu w dwie strony wyniosły ok. 1000 zł (kurs 1€ = 4,22 zł). 

P.S. Uwaga na radary! Podczas poprzedniej podróży tą trasą (w grudniu, wracając z Pellizzano w Val di Sole), zgarnęliśmy 30€ za przekroczenie prędkości o 11 km/h (w Niemczech). Mandat przyszedł pocztą, więc tamtejsza policja naprawdę wynajduje dane kierowcy i wysyła odpowiednie druki za granicę:)

2. Zakwaterowanie

Plan był prosty. Rano dojeżdżamy do Sölden, szybkie rozładowanie bagaży, przebieramy się i od razu na stok! Nawigacja na szczęście bezbłędnie doprowadziła nas na Panoramastrasse 24, gdzie zlokalizowany był nasz hotelik*** Apart Arno (www.apart-arno.at). Bardzo sympatyczny, typowy austriacki pensjonat bed&breakfast. Ocena 8,7 na booking.com całkowicie zasłużona. Pokoje schludne, bardzo czyste, spore, w łazience suszarka i ręczniki.  
Co rano przemiła nasza gospodyni Andrea (introwertyczna, ale bardzo pomocna!) przygotowywała świeże śniadania – wybór pszennych i pełnoziarnistych bułek, trzy rodzaje wędlin, sery, ogórek, pomidor, jajka na miękko, na życzenie, donoszone do stolika:) Do tego na słodko croissanty, owsianka, płatki czekoladowe, mleko, jogurty, konfitury i miód. Wszystko czego potrzebujemy, żeby energetycznie zacząć narciarski dzień! Za 5 noclegów zapłaciliśmy tutaj 560 EUR (tę dobrą, promocyjną cenę udało nam się wyłapać na booking.com i zarezerwować już w styczniu). Plus 30 EUR za dwie osoby za pięć dni taxy klimatycznej (liczą sobie za to alpejskie powietrze...:) ). Do centrum Sölden mieliśmy 10 minut spacerem – w wiosennej suchej i słonecznej aurze, przy temperaturze ponad 10 stopni na plusie, pokonanie tej mocno stromej drogi schodami w dół było do zrobienia, wręcz był to przyjemny "ponarciarski" spacer. Natomiast wyobrażamy sobie, że w zimowych warunkach, przy leżącym śniegu i trzaskającym mrozie, ta trasa byłaby już problemem. A innej drogi nie ma, na obiadokolację i wszelkie zakupy spożywczo-pamiątkowe trzeba zejść do centrum (pobliskie hotele oferują podobnie jak nasz Arno wyłącznie śniadania, nie ma też sklepu "tuż za rogiem"). 

3.Pierwszy dzień zjazdowy w Sölden
Sölden przywitało nas piękną, słoneczną pogodą. Ostatnie kilometry naszej trasy pokonaliśmy myślami śmigając po wspaniale oświetlonych stokach. Mimo totalnego braku snu (szczególnie u Marcina, ja jako pilot mogłam sobie pozwolić na chwilę drzemki:) ), już o 11:30 staliśmy przed okienkiem kasy, gotowi do zakupu skipassów. Do 8 kwietnia trwa tutaj sezon wysoki, w którym za pięciodniowy karnet zapłaciliśmy 229 € od osoby. Cenowo więc, kurort zdecydowanie pozycjonuje się wśród topowych ośrodków narciarstwa alpejskiego. Po umieszczeniu w kieszeniach naszych skipassów, brandowanych na tyle logotypem Spectre, udaliśmy się do gondoli Giggijoch, która codziennie rano wznosiła nas z poziomu 1357 m n.p.m. na ski arenę położoną na 2284 m n.p.m. Stamtąd rozpoczęliśmy słoneczne zjazdy.

 Sölden oferuje turystom 148 kilometrów tras zjazdowych, położonych w rejonach Hochsolden, Gaislachkogl oraz rejonie lodowcowym: na lodowcach  Tiefenbach i Rettenbach. Warto tutaj przypomnieć, że Sölden jest jedynym ośrodkiem w Austrii, w którym tereny lodowcowe połączone są bezpośrednią siecią wyciągów z niżej położonymi trasami zjazdowymi. Położenie kurortu w malowniczej dolinie Ötztal gwarantuje przepiękne, wysokogórskie widoki, w które można wpatrywać się godzinami. W pierwszy dzień nie rozstawałam się z aparatem fotograficznym:)
Nasz pierwszy dzień zjazdowy wykorzystaliśmy od przedpołudnia maksymalnie, odwiedzając praktycznie wszystkie rejony, które oferuje ośrodek. Piękna pogoda i głód zjazdów zdecydowanie wziął górę nad ewentualnym zmęczeniem. Dopadło nas ono w okolicach godziny 16:00, kiedy to zgodnie stwierdziliśmy, że już absolutnie musimy zjeść coś konkretnego. Nie szukaliśmy długo knajpy, o 16:30 zasiedliśmy na tarasie ski restaurant Eugen`s Obstlerhütte – głośnej, gwarnej, z muzyką na żywo. Nie wiem czy akurat tamtego dnia byliśmy w klimacie na tego typu atrakcje (nie mogliśmy wymienić zdania, austriacka orkiestra i śpiewy skutecznie to zagłuszyły:) ), grunt że jedzenie było solidne. Wiener Schnitzel, zupa gulaszowa i sałatka, do tego lokalne piwo na zakończenie i w nagrodę za trudy dojazdowe:) Knajpa okazała się jedną z bardziej kultowych i swojskich w Sölden! Miała nawet sklep z własnymi souvenirami, np. bluzy, w których obsługiwali nas kelnerzy można było kupić w cenie 150 EUR…
Po 17:00 zjechaliśmy do Arno. Nasz hotel umiejscowiony był tuż przy czerwonej trasie numer 20. Po 3 minutach byliśmy już w ski roomie. Po 15 minutach już odbywała się pierwsza tura kąpieli, następnie wypakowanie i ok. 19:30 przyjęliśmy pozycję horyzontalną:) Przejrzeliśmy mapki tras, zaplanowaliśmy mniej więcej kolejny dzień zjazdowy i ... posnęliśmy. Oczy same zamykają się po tak intensywnej dobie. Jednak nasz plan jazdy tuż po przyjeździe sprawdził się i z pewnością taką formułę będziemy powtarzać podczas dziesięciogodzinnych podroży do Austrii.

W kolejnym odcinku naszego reportażu z Sölden dokładnie opiszemy nasze wrażenia z tras, które oferuje ten kurort, z pewnością po jego przeczytaniu sami będziecie chcieli przekonać się o ich jakości!:) Do zobaczenia!

Marta
_________________________________________________________________________________

Na zakończenie...

...jeśli spodobał Ci się ten wpis, możesz pomóc SkiHoliday rosnąć poprzez udostępnienie go znajomym na FB, czy G+ :-)