poniedziałek, 30 listopada 2015

Prezenty dla narciarzy, czyli co kupić entuzjastom sportów zimowych

Mikołajki tuż tuż, Boże Narodzenie za 3 tygodnie, najwyższy więc czas zaproponować Wam, drodzy Czytelnicy, listę prezentową, pod którą podpisałoby się za pewne spore grono zapalonych narciarzy! My już włączyliśmy te pozycje w nasze wishlisty, a Wy?

I. Prezenty do 100 PLN

1) Buff, czyli wyjątkowo funkcjonalna chusta/bandana cechująca się dużą przepuszczalnością i cyrkulacją powietrza, chroniąca przed wiatrem, mrozem i słońcem. Chusty doskonale sprawdzają się o każdej porze roku, zawierają filtry UV i dobrze odprowadzają wilgoć, dzięki czemu są fantastycznym dodatkiem do ubioru wszystkich entuzjastów sportów zimowych (pod kask/na szyję/ jako czapka/opaska itp.). I co niemniej ważne – chusty znajdziemy w ferii barw i kolorów – nasz prezent stanowić więc będzie również ozdobę zimowego stroju obdarowanej osoby!
(fot. buff.pl)
2) Nakładka na kask – gadżet dla tych, którzy lubią wyróżnić się na stoku. Alpejskie kurorty pełne są "lisich ogonów", "krokodylich szczęk", "batmanów", "misiów" itp. Szczególnie dużo wzorów proponuje nam holenderska firma Barts. Prezent z przymrużeniem oka, nie tylko dla dzieciaków, koszt około 55-70 PLN.
(fot. surfdome.com)
3) MyBunjee – ostatni hit sprzedaży. Elastyczna linka do telefonu, dla tych którzy nawet na wyciągu muszą zerkać na statusy portali społecznościowych. Szkoda byłoby, gdyby smartfon wysunął się z grubych rękawic… koszt około 40 PLN, do kupienia online tutaj: https://mybunjee.com/shop/product/classic-mybunjee/.

(fot.mybunjee.com)
4) Skarpety – to zawsze potrzebny "standard". Nie mamy pojęcia jak szybko potrafią zużyć się właściwości termoaktywne/cyrkulacyjne tej części garderoby. A skarpety warto na wyjeździe codziennie zmieniać... ;) Także 6 par to minimum! Pamiętajmy o dobrych właściwościach - bezszwowość, dobre odprowadzanie wilgoci, ochrona przed otarciami, trzymanie ciepła, to wszystko składa się na komfort zjazdów. Prezent standardowy, ale jakże przydatny! Uniwersalny również jeżeli chodzi o cenę (znajdziemy je w przedziale od 25 do 100 PLN).

5) Grzałki do butów – zawsze miło jest wejść rano przed zjazdami w nagrzane, wysuszone buty narciarskie! Wydatek niewielki, a ile radości :) Koszt: około 50 PLN.


II. Prezenty od 101 do 500 PLN

1) Plecak narciarski. Funkcyjny plecak, który płasko przylega do pleców, a umożliwia wrzucenie do niego napoju, dodatkowej bluzy, przenoszenie nart, a w razie potrzeby także szybki dostęp do sprzętu ratowniczego na pewno przyda się każdemu narciarzowi. Ferię wzorów i kolorów można znaleźć w każdym sportowym sklepie. Nam spodobały się te z Wed'ze – marka znanej, dużej sportowej sieci oferuje bardzo dobre plecaki, w korzystnych cenach. Koszt około 150 PLN.

(fot. wedze.pl)
2) Koszulka i legginsy – czyli zawsze przydatny i obowiązkowy pod odzież wierzchnią zestaw termoaktywny. Częste prania wpływają na szybkie zużywanie się bielizny, dlatego narciarz powinien mieć jej kilka kompletów. Zestaw około 200 PLN.
(fot. hike.pl)
3) Rękawice narciarskie przystosowane do obsługi smartfona – nikt nie lubi zdejmować rękawic, po tym jak idealnie opatuliliśmy nasze rękawy kurtki, żeby absolutnie żaden śnieg ani nawet podmuch wiatru nie dostał się do wewnątrz. Stąd odebranie telefonu czy wykonanie połączenia czasami próbujemy wykonać nosem... nigdy więcej! Rękawice z materiałem na palcu wskazującym i kciuku pozwolą nam z łatwością obsłużyć nasze urządzenie mobilne:)
(for. telegraph.co.uk)

III. Prezenty powyżej 500 PLN

1) Kosmiczne w swym designie gogle, inspirowane hełmem pilotów myśliwców są bardzo efektownym (i drogim) wykończeniem narciarskiego ekwipunku. Mimo ceny trzeba przyznać, że gogle za kwotę powyżej 500 PLN są naprawdę nie do zdarcia. Ultralekkie plastiki, powłoki 100% anti fog + świetny design, nie wspominając o technologiach augmented reality, o których pisaliśmy we wpisie TUTAJ. Na zdjęciu poniżej model Oakley Flight Deck – robią wrażenie! Koszt około 700 PLN.

(fot. pl.oakley.com)
2) GoPro Hero 4
Fenomen wśród kamer typu Point-of-view. Podbiła serca setek tysięcy fanów sportu, którzy montują ją na swoich kaskach, robią zdjęcia na wysięgnikach, czy naklejają na swoje narty. Trzeba przyznać, że GoPro kręci filmy w rewelacyjnej jakości, które są super pamiątką z każdego wyjazdu (a sprzęt przyda się na pewno również przy wielu innych okazjach!). GoPro w wersji numer 4 zdolny jest nagrywać filmy 4K z prędkością 30 klatek na sekundę. W popularnym trybie FullHD 1080p oferuje nam bardzo wysokie klatkowanie 120 fps'ów, co pozwala robić czterokrotny slow motion bez żadnej utraty jakości z pełna płynnością... prezent dla narciarzy jak się patrzy! Cena: ok. 1500 PLN. 
(fot. gopro.com)
_________________________________________________________________________________

Na zakończenie...

...jeśli spodobał Ci się ten wpis, możesz pomóc SkiHoliday rosnąć poprzez udostępnienie go znajomym na FB, czy G+ :-)

niedziela, 15 listopada 2015

Sylwester na nartach – HIT czy KIT?

(Sylwester w Tignes, fot. mpora.com)
Dzisiaj wpis subiektywny. Czy warto jechać kilkaset kilometrów na alpejskiego sylwestra, z wizją zatłoczonych stoków, wszechogarniającej w tym czasie drożyzny i jeszcze być może jednego straconego dnia zjazdowego wyjętego z uwagi na udaną całonocną zabawę sylwestrową.... Też mieliśmy mieszane odczucia, aż do pierwszego wyjazdu! Warto, poniżej piszemy dlaczego i pod jakimi warunkami!

Oczywiście wszystko zależy od nastawienia. My po raz pierwszy na sylwestra pojechaliśmy do francuskiego Puy St Vincent. Udało się wyszukać dobrą ofertę cenową – wbrew pozorom można ją znaleźć. Oczywiście ceny zakwaterowania w okresie sylwestrowym są wyższe o ok. 500 zł/osobę/tydzień (przykładowo, za wyjazd do apartamentu czteroosobowego w niższym sezonie płacimy za osobę z dojazdem, bez wyżywienia około 1700 zł, tutaj 2200 zł), ale nie są zaporowe. Zdecydowaliśmy się na wyjazd zorganizowany z prostej przyczyny - większość noclegów w apartamentach było już zajęte (rezerwację robiliśmy na końcu października), a i dojazd autokarem był nam na rękę. Pierwsze dni zjazdowe, w ciekawej formule ski safari (przez niektórych lubianej, przez innych nie), czyli odwiedziny kilku kurortów podczas jednego wyjazdu (w naszym przypadku po jednym dniu w Montegenevre, Sestrierre, Serre Chevalier i 3 dni w Puy St Vincent, gdzie mieszkaliśmy) minęły pod standardowo. Zjazdy od 9-16, przerwa w południe na kosztowanie lokalnej kuchni w knajpach, o 17:30 obiadokolacja w apartamencie, później relaks do wieczora. 31 grudnia był jednak inny. 

Sylwester w Alpach nie jest taki oczywisty. Fajerwerki, z uwagi na specyficzne procedury antylawinowe, można odpalać tylko do godziny 21:00. W związku z tym główne noworoczne ceremonie trwają od 18:00 do ok. 21:00. Puy St Vincent zaproponowało nam koncert u stóp gór, przepiękny performance ski-instruktorów, którzy w liczbie ponad stu zjechali w dół stoku"wężykiem", trzymając w dłoniach płonące pochodnie oraz pokaz fajerwerków (naprawdę całkiem spektakularny). O 21:10 udaliśmy się do naszego apartamentu, zjedliśmy uroczystą, noworoczną kolację i… resztkami sił wyczekaliśmy do 24:00 (niektórym już oczy się zamykały...:) ). Otworzyliśmy szampana, wypiliśmy toast, a o 00:30 niektórzy już byli w łóżkach. Idealnie, szczególnie dla tych, którzy nie przepadają za wymuszoną atmosferą sylwestrowych imprezowań! Poskutkowało to punktualnym stawieniem się na stoku 1 stycznia, wspaniałymi nastrojami francuskiej obsługi wyciągów mówiący zewsząd "Bonne Annee!" i niezatłoczonymi stokami (mimo wszystko większość turystów do południa odsypiała Sylwestra…:) ).

Warto podkreślić, że mieliśmy szczęście pogodowe – 6 dni ze słońcem (no. może 5,5 dnia, licząc zachmurzone przez kilka godzin niebo w Montgenevre). Cierpieliśmy jednak trochę z powodu niewielkich opadów śniegu i niedośnieżonych sztucznie stoków. Szczególnie w dolnych partiach Serre Che (na wysokości Briancon) nasz sprzęt miał kilka bolesnych starć z kamieniami… tutaj Francuzi się nie popisali. Co w porównaniu z naprawdę nienagannym przygotowaniem stoków we włoskim Sestriere kłuło po oczach.

Podsumowując, to był naprawdę udany wyjazd. A jeżeli wziąć pod uwagę małą liczbę dni urlopowych, które pochłonął, to warto brać pod uwagę narty w tym okresie. 

My ponownie skusiliśmy się na świętowanie Nowego Roku w narciarskim entourage'u! Tym razem wybieramy się w Dolomity, do włoskiego Val di Sole. Własnym środkiem transportu, do apartamentów o przytulnie brzmiącej nazwie Casa di Tomaselli. 
(fot.booking.com/hotel/it/casa-tomaselli)

Na pewno wrócimy z recenzją wyjazdu (i jego dokładnymi kosztami)! 

_________________________________________________________________________________

Na zakończenie...

...jeśli spodobał Ci się ten wpis, możesz pomóc SkiHoliday rosnąć poprzez udostępnienie go znajomym na FB, czy G+ :-)